Każdej jesieni i zbliżającej się zimy pojawia się mnie uporczywy problem – spierzchnięte usta. Choć na rynku znajduje się cała gama produktów, które powinny przynosić nam ukojenie, większość z nich pomaga jedynie w niewielkim stopniu, a moje poszukiwania najlepszego nawilżacza do ust trwają nieprzerwanie. Tak się złożyło, że przez ostatnie dwa tygodnie „męczyłam” nowe opakowanie Blistex`u Lip Relief Cream. Do przetestowania zachęciła mnie Paula, znajomy technik farmacji, a więc mocno wiarygodna osóbka. Dziś opowiem Wam o swoich odczuciach po jego testowaniu.

Zalety

Usta po kilku minutach od nałożenia kosmetyku są aksamitne i gotowe do nałożenia pomadki, nawet tej matowej, prowokującej do zaznaczania suchych skórek. Co zaskakujące, kiedy nałożę go solo, efekt nawilżenia trwa bardzo długo, nawet kilkanaście godzin od momentu aplikacji. Byłam pod wielkim wrażeniem, gdy posmarowałam nim usta po raz pierwszy (zaraz oczywiście po tym, jak tylko wyszłam z Rossmanna). Konsystencja balsamu jest przyjemna i łatwa do równomiernego rozprowadzania na skórze ust. Cena wynosząca ok. 10 zł jest jak dla mnie atrakcyjna i rzeczywiście współmierna do jakości produktu.

Wady

Jedną z nich jest słaba jakość wykonania opakowania balsamu. Kojarzy mi się ono bardziej z maścią leczniczą niż kosmetykiem pielęgnacyjnym. Aplikator jest niby skośny, ale niewygodnie mi się nim posługiwać, zwłaszcza bez lusterka. Produkt ma biały kolor i niezbyt efektownie prezentuje się na ustach zwłaszcza, gdy nałożony jest grubszą warstwą.

Podsumowanie

Reasumując, efekt nawilżenia mnie zadowala, pamiętajcie jednak, że ten biały poblask jaki zostaje na ustach nie do końca korzystnie wpływa na wizerunek. Aby usta dobrze się prezentowały, czuję potrzebę nałożenia pomadki na niego. W porównaniu z Carmex`em u mnie wygrywa!